Kobiety w Veneto

Obydwie kryją się za legendarnymi winami regionu, choć są tak różne – wulkan energii i kobieta biznesu Marilisa Allegrini i bardziej skupiona na opiece nad gniazdem, opiekuńcza i uważna Fiorenza Quintarelli.


Łączy je stoicka postawa wobec życia i silne przekonanie, że to, co tworzą, jest prawdziwym symbolem Veneto.


Pierwszy przystanek to słynne Allegrini. Uzbrojeni w anielską cierpliwość (serpentyny na brzegach jeziora Garda dały się mocno we znaki, szczególnie potomstwu) dojechaliśmy do przepięknej Villa della Torre, gdzie w jednej z jadalni ozdobionych olbrzymim kominkiem zamówiliśmy lekki lunch z degustacją.

MARILISA ALLEGRINI

Zostawiłam na chwilę moich towarzyszy, by spotkać się z ikoną branży winiarskiej w regionie – Marilisą Allegrini. Mimo że początkowo nie chciała zajmować się winem i za namową ojca poszła do szkoły medycznej, jej miłość do ziemi sprawiła, że już w wieku 26 lat kierowała w winiarni częścią operacyjną i marketingową, zaś jej bracia częścią winiarską. Dla Marilisy najważniejsza jest edukacja młodego pokolenia. Przywiązuje szczególną uwagę do szkoleń swoich pracowników, przekazuje im filozofię Allegrini i przygotowuje ich do pracy na najwyższych pozycjach w branży. Jest przekonana, że stażyści w przyszłości będą pracować na wpływowych pozycjach we włoskim biznesie winiarskim. Marilisa jest również członkinią European Advisory Board of Women of the Vine & Spirits. Celem tej organizacji jest łączenie kobiet pragnących rozwijać się zawodowo w branżach winiarskiej i alkoholi mocnych. Bardzo optymistycznie mówiła o szerokich planach rozwoju organizacji, w której sama aktywnie działa.


Beczki pełne historii


Niecałe siedem kilometrów od Allegrini wjechaliśmy wąską dróżką prawie na szczyt góry pod adres, który jedynie GPS wskazywał jako nasz cel. Żadnej tabliczki, żadnego nazwiska, brniemy za głosem Hołowczyca i ostatecznie trafiamy na bajkowy widok winnic Giuseppe Quintarelliego. Od progu wita nas surowy wzrok gospodarzy, czyli Fiorenzy – najstarszej córki słynnego Giuseppe – i jej męża Giampaolo Grigolego. Spoglądają na naszą liczną grupę i mówią, że do piwniczki może wejść tylko pięć osób, na więcej nie ma miejsca. Reszta grzecznie zostaje na zewnątrz w lipcowym upale. Fiorenza także nie bierze udziału w naszej degustacji, ale nadzoruje całą wizytę, opiekując się jednocześnie dziećmi, które zostały u góry wraz z częścią naszej gromady.


Chłód piwnic powoli zaczyna nas orzeźwiać i wybudzać z letargu. Nagle zdajemy sobie sprawę z doniosłości momentu – stoimy wśród beczek bodaj najsłynniejszego amarone. Jeszcze u góry wśród winorośli prosiłam Giampaolo, by opowiedział nam historię winnicy i winiarni. Ten jednak odparł, że historia jest na dole. Teraz rozumiem, co miał na myśli. Historia rodziny jest wyrzeźbiona na dębowych beczkach, w których leżakowane są wina. Jedna z nich przykuwa moją szczególną uwagę. Bocian niesie w koszyku cztery pisklaki, które reprezentują cztery córki Giuseppe. Wkoło zaś wiją się girlandy z owoców granatu, będącego symbolem płodności. Na ostatniej beczce natomiast widać, że po całym procesie produkcji wykonywanym głównie przez mężczyzn degustatorem jest kobieta.


Pytam Giampaolo, dlaczego na wszystkich beczkach ukazujących pracę winiarza są mężczyźni, a tylko na ostatniej degustująca kobieta. Odpowiedź była zaskakująco prosta: „to jest moja żona…”.


Autor: MBV, artykuł opublikowany wcześniej w magazynie Czas Wina  www.czaswina.pl