Frank Smulders i jego droga do tytułu Master of Wine

Frank Smulders to jedna z  370 wybitnych postaci w świecie wina posiadających prestiżowy tytuł Master of Wine przed nazwiskiem. IMW czyli Instytut of Masters of Wine to szkoła, której absolwenci są rozpoznawalni na całym świecie. Jest to jednocześnie jeden z najtrudniejszych tytułów do zdobycia, gdyż co roku ok 85% kandydatów zwyczajnie nie zdaje egzaminu. W moim wywiadzie z Frankiem Smuldersem otrzymałam kilka wskazówek przydatnych dla tych, którzy marzą o wstąpieniu do instytutu i chętnie się z Wami nimi podzielę. Ale od początku.  Czyli jak zaczęła się podróż winiarska Franka Smuldersa.

Pierwsza szkoła, w której uczył się się wiedzy o winie i gdzie w wieku 19 lat  złapał bakcyla winiarskiego, to szkoła hotelarska w Holandii. „Kiedy rozpocząłem studia w Instytutucie Masters of Wine w 1990 roku nie miałem jasnego wyobrażenia o korzyściach jakie przynosi posiadanie tego tytułu. To może wydawać się dziwne, ale tak naprawdę cieszyło mnie studiowanie, a celem było przygotowanie do niełatwych egzaminów” – mówi Frank. Kiedy uzyskał tytuł MW, jego największym i najwybitniejszym osiągnięciem była możliwość stworzenia wokół siebie ogromnej grupy życzliwych i wspaniałych ludzi związanych z rynkiem winiarskim, z którymi dzieli swoją pasję.


Decyzja o wstąpieniu do instytut była spontaniczna. Nie należy zapominać, że mówimy o czasach sprzed rozwoju internetu. Zwyczajnie, siedząc na lunchu z przyjacielem, Frank wpadł na pomysł, że wstąpi do Instytutu. Zrobił to niewiele myśląc. Zależało mu na podjęciu wyzwania. Na początku nie wiązał z tą decyzją wygórowanych marzeń. Mierzył siły na zamiary, dzięki czemu udało mu się uniknąć arogancji, jaka może towarzyszyć tak ambitnemu przedsięwzięciu.


Najtrudniejszy w przygotowaniach do egzaminu był podział czasu pomiędzy rodzinę i naukę. „Na szczęście w 1990 roku nie mieliśmy jeszcze dzieci” – mówi Frank. Udało mu się umówić z żoną i ustalić swój plan pracy: przez 6 miesięcy miał uczyć się każdego wieczoru oraz w soboty i co drugą niedzielę, kiedy musiał jechać do Londynu.


„Dając porady przyszłym adeptom IMW wyczulam  Was, nie zróbcie tego co zrobiłem ja – mówi Frank – Bądźcie przygotowani i świadomi tego, na co się porywacie. To jest trudna szkoła i trudna decyzja. Należy się przede wszystkim upewnić, że to dobry okres w prywatnym i zawodowym życiu, aby podjąć się takiego wyzwania. Duży procent uczniów nigdy nie kończy studiów. Największym błędem, jaki popełniają studenci, jest zakładanie, że skończą studia w 3 lata. To musi być projekt długoterminowy i należy być jak najlepiej przygotowanym zanim rozpocznie się studia.”

Pasją Franka i jego wizytówką, jako trenera wiedzy o winie, są wina hiszpańskie. Zapytany, skąd to zainteresowanie odpowiada, że to przypadek, a jednocześnie miłość do Hiszpanii.


Jego rodzice od dziecka zabierali go w podróże po Hiszpanii. Dodatkowo, jakieś dziesięć lat temu, Frank zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo w świecie winiarskim brakuje wiedzy na temat hiszpańskich win, więc postanowił połączyć pasję z przyjemnością i skupić się na uczeniu o winach hiszpańskich.


W swojej pracy Frank bardzo dużo podróżuje i spędza więcej nocy w łóżkach hotelowych, niż w swoim własnym. Sam mówi, że lubi podróżować, bo to dodaje mu energii, jednak podróże samolotem określa jako niekorzystnie wpływające na swój rytm dobowy. Rodzina przyzwyczaiła się do trybu życia Franka i go zaakceptowała, pod warunkiem, że gdy Frank jest w domu, jest w nim w 100%. „Sądzę, że udało mi się znaleźć pełną równowagę pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym” – mówi Frank.


Niegdyś właściciel szkoły wiedzy o winie, niedawno zmuszony był ją zamknąć, mimo ogromnej liczby chętnych pragnących podjąć studia. Marże na kursy wiedzy o winie są ograniczone – mówi. Im większe pole działania, tym więcej kosztów na administrację, księgowość itd. Gdy kryzys finansowy rozpoczął się w roku 2008, w Holandii liczba uczniów zmniejszyła się drastycznie i Frank postanowił zamknąć szkołę. „To była trudna decyzja, która wiele mnie kosztowała, ale patrząc z perspektywy czasu nic lepszego w moim życiu nie mogło się wydarzyć”. Zapytany, czy otworzyłby szkołę jeszcze raz mówi, że tak, ale na małą skalę. „A tak w zasadzie to już otworzyłem” – śmieje się. Frank oferuje kursy na temat najlepszych hiszpańskich win nie tylko w Holandii, ale również innych krajach, jednak wyłącznie na małą skalę – co szczególnie podkreśla.


Wolne chwile spędza (o zgrozo!) podróżując,  ale razem z rodziną. Interesuje się również historią, archeologią i dobrymi restauracjami. „Czasem nawet odpoczywam” – dodaje z uśmiechem.


Zapytany, czy wyobraża sobie inną pracę, mówi, że nie ma pojęcia, co mógłby robić, ale gdyby musiał ją zmienić to pewnie zostałby w hotelarstwie.  „Po prostu lubię to słowo” – mówi zagadkowo.


Jak widzisz przyszłość? „Lubię uczyć i będę to robił do emerytury, mam nadzieję.”


Frank planuje, że szkolenia o hiszpańskich winach rozwiną się międzynarodowo. Aktualnie prowadzi je w Holandii oraz Niemczech.


Dodam, że Frank to był jeden z moich ulubionych nauczycieli w Weinakademie Österreich w Rust podczas Diploma WSET.


Wersja tego artykułu była wcześniej opublikowanie w magazynie Czas Wina.